sobota, 11 września 2010

Jak doszło do apokalipsy :>

No i znowu się zaczęło.
W wakacje wszystko było pięknie i w ogóle, a teraz wszystko zaczęło się od początku. Nie chodzi mi o to że jest źle, cały czas jest pięknie, tylko ta osoba dzięki której tak było, jest znowu względnie daleko ode mnie... i to mnie dobija.


Może najpierw przedstawię całą sytuację od początku. Przedwczoraj minęło 9 miesięcy od kiedy jestem z moją kochaną, wspaniałą, jedyną i niepowtarzalną Żabcią. Ale biorąc pod uwagę to, jak do tego doszło można dojść do wniosku że nasza miłość jest co najmniej dziwna.Argumenty? Ależ proszę:


Poznaliśmy się na dyskotece. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie parę faktów. Słucham muzyki zgoła innej niż takiej, która zwykle puszczana jest na tego typu "bibach". A zaczęło się od tego że kumpel ze szkolnej ławki przez dobry tydzień męczył mnie żebym pojechał z nim na dyskotekę do Łodzi. Wyjazd ten, jak się później dowiedziałem, organizował jakiś ksiądz(!), ale ok. W końcu się dałem przekonac (za co jestem mu cholernie wdzięczny, ale mniejsza o to :D).Pomijając same dotarcie do celu, na miejscu dowiedziałem się że jest to dyskoteka chrześcijańska, co mnie zdziwiło trochę, ale wyjaśniło dlaczego organizował to ksiądz. Gdy dostaliśmy się już do klubu Heaven, okazało się że to będzie troszkę większa imprezka, ale na mnie i tak to nie zrobiło wrażenia, więc przez dłuższy czas błąkałem się po salach pełnych ludzi, troszkę też "potańczyłem", o ile można to tak nazwac. :D Jednak największe zaskoczenie dopadło mnie w samym środku zła, w sali TECHNO (ała). Patrzyło się na mnie "z dołu" małe urocze stworzenie, które chwilę później do mnie zagadało:
"Jesteś z Łodzi?"
Oczywiście odpowiedź była przecząca, 111 km zobowiązuje. Po jakimś czasie zapoznawania się ze sobą, coś mnie w niej urzekło. Gdy już mieliśmy się pożegnać, dała mi swój numer telefonu. Chyba nigdy nie zapomnę jakiego miałem stracha, jak nie byłem pewien czy dobrze zapisałem jej numer.

Drugą rzeczą, dzięki której nasz związek skazują z góry na niepowodzenie, jest odlegośc o której wspomniałem wyżej. Przez te (około) trzy jedynki, jest nam zdecydowanie trudniej... Ale kocha się "pomimo", nie "ponieważ" :)

No i to by było na tyle. Ciąg dalszy nastąpi :)

A teraz wracam do słodkiego lenistwa, cya :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz